Wiążą Cię umowy, których realizacja z uwagi na stan epidemii stała się znacząco utrudniona lub krótkoterminowo utraciła sens biznesowy? Zapoznaj się z kilkoma praktycznymi poradami przygotowanymi przez przedstawicieli naszej Kancelarii.
Rozporządzeniem Ministra Zdrowia z dnia 20 marca 2020 r. w sprawie ogłoszenia na obszarze Rzeczypospolitej Polskiej stanu epidemii, w okresie od dnia 20 marca 2020 r. do odwołania, na obszarze Rzeczypospolitej Polskiej ogłoszono stan epidemii w związku z zakażeniami wirusem SARS-CoV-2 (od ang. Severe acute respiratory syndrome coronavirus 2). Międzynarodowa Organizacja Zdrowia (WHO) ogłosiła natomiast, że epidemia wirusa SARS-CoV-2 (wywołująca chorobę COVID-19) stała się pandemią, tj. epidemią o skali globalnej.
Rezultatem wprowadzenia stanu zagrożenia epidemicznego na obszarze Rzeczpospolitej Polskiej jest bez wątpienia drastyczne obniżenie przychodu przedsiębiorców z licznych branż i gałęzi gospodarczych. Jakie kroki w takiej sytuacji powinni podjąć przedsiębiorcy, którzy związani są różnego typu umowami, których wykonywanie stało się znacząco utrudnione lub utraciło – na tę chwilę – sens biznesowy, a co gorsza w dalszej perspektywie grozi utratą płynności przez przedsiębiorcę oraz dalej idącymi skutkami?
Od czego zacząć?
W pierwszej kolejności, przedsiębiorca, którego bezpośrednio dotknęły gospodarcze skutki pandemii, powinien podjąć próbę renegocjowania wiążącej go umowy z kontrahentem, poprzez uzgodnienie jej nowych warunków, obowiązujących w założeniu co najmniej czasowo, tj. przez okres pandemii i bezpośrednio po jej ustaniu. Rozwiązań w tym zakresie może być wiele, w zależności od tego, z jaką umową mamy w konkretnej sytuacji do czynienia. Istotne jest to, aby strony umowy w dobrej wierze i przy zachowaniu należytej staranności renegocjując jej warunki, doprowadziły – w miarę możliwości – do równomiernego rozłożenia skutków gospodarczych pandemii na swoje barki. Za przykład może służyć - w przypadku umowy najmu zawartej na czas określony - okresowe obniżenie czynszu najmu w zamian za wydłużenie okresu najmu, w sytuacji w której najemca z uwagi na zaistniałe okoliczności, nie może prowadzić działalności gospodarczej lub jest ona istotnie ograniczona.
Gdy negocjacje nie przynoszą rezultatu
Należy jednak liczyć się z tym, iż nie każdą sytuację „kryzysową” można rozwiązać na drodze polubownej, z pominięciem drogi sądowej. Jak zachować ma się przedsiębiorca, którego kontrahent wobec znaczących różnic w stanowiskach i oczekiwaniach nie wyraził zgody na zmiany w warunkach umowy? W pierwszej kolejności należy ustalić czy z prawnego punktu widzenia, dany kontrakt w ogóle może być realizowany. W świetle przepisów wprowadzonych przez władzę ustawodawczą, wielu przedsiębiorców utraciło w ogóle możliwość prowadzenia działalności gospodarczej, np. sklepy w galeriach handlowych, kluby sportowe, artyści, firmy eventowe i wiele innych. Abstrahując - na ten moment - od planowanych regulacji ustawowych tzw. tarczy antykryzysowej (która powinna wejść w życie w pierwszych dniach kwietnia), w pierwszej kolejności należy dokonać analizy umowy i ustalić czy świadczenia przewidziane w umowie, z uwagi na wprowadzone regulacje prawne, w ogóle nie będą mogły zostać realizowane. Jeżeli wniosek płynący z analizy będzie negatywny wówczas stronie, której kontrahent utracił możność realizacji świadczenia, ustawodawca w treści art. 495 Kodeksu cywilnego (dalej jako: „KC”) przyznał wyjątkowe uprawnienia, zaś w odniesieniu do strony, która utraciła możność świadczenia, wyżej przywołany przepis wprowadza pewne ograniczenia.
W przypadku, gdy jedno ze świadczeń wzajemnych stało się niemożliwe (w obecnym stanie pandemii, będzie to zdecydowanie świadczenie niepieniężne) wskutek okoliczności, za które żadna ze stron odpowiedzialności nie ponosi (jak w przypadku pandemii), strona, która miała to świadczenie (niemożliwe) spełnić, nie może żądać świadczenia wzajemnego, a w wypadku, gdy je już otrzymała, obowiązana jest do zwrotu według przepisów o bezpodstawnym wzbogaceniu. Innymi słowy, w sytuacji, w której strona utraciła możność realizacji świadczenia, nie może żądać świadczenia wzajemnego (np. zapłaty), a jeżeli już otrzymała takie świadczenie (np. zaliczkę, zapłatę z góry), zobowiązana jest do jego zwrotu.
Natomiast, w sytuacji w której świadczenie jednej ze stron stało się niemożliwe częściowo, strona ta traci prawo do odpowiedniej części świadczenia wzajemnego (np. otrzyma tylko częściową zapłatę), zaś druga strona może od umowy odstąpić, jeżeli wykonanie częściowe nie miałoby dla niej znaczenia ze względu na właściwości zobowiązania albo ze względu na zamierzony przez tę stronę cel umowy, wiadomy stronie, której świadczenie stało się częściowo niemożliwe. Zatem, strona mająca otrzymać świadczenie, które na skutek pandemii stało się niemożliwe, z jednej strony może zapłacić tylko za tą część świadczenia wzajemnego, która może zostać lub została zrealizowana, a gdy taki swoisty „podział” świadczenia nie ma dla niej sensu gospodarczego, wówczas może od takiej umowy odstąpić w całości. Odstąpienie od umowy oznacza - iż z punktu widzenia prawnego - taką umowę uznajemy za niezawartą, a jeżeli uprzednio na jej podstawie strony świadczyły coś sobie wzajemnie (lub nawet jednostronnie), to są zobowiązane do zwrotu otrzymanych świadczeń drugiej stronie w naturze lub ich rozliczenia.
Co istotne, przywołany wyżej przepis art. 495 KC znajduje zastosowanie, nawet jeżeli strony nie przewidziały tego w treści samej umowy, a ponadto pozwala „wyjść” z umowy, poprzez odstąpienie, tylko tej stronie, na rzecz której miało być spełnione świadczenie, które stało się niemożliwe. Strona, która z uwagi – jak w przypadku pandemii i najnowszych regulacji prawnych władzy ustawodawczej lub wykonawczej – nie może wykonać swojego świadczenia, nie może na podstawie art. 495 KC szukać możliwości uwolnienia się ze zobowiązań kontraktowych.
Rozwiązanie na czas kryzysu
W okresie pandemii znacznie częstszą sytuacją, niż sytuacja opisana powyżej, w której mamy do czynienia z tzw. świadczeniem niemożliwym (np. na skutek wprowadzanych ad hoc regulacji prawnych), jest sytuacja w której strony w zasadzie mogą wykonać swoje świadczenia, do których zostały zobowiązane na podstawie umowy, jednakże z powodu tzw. nadzwyczajnej zmiany stosunków spełnienie świadczenia byłoby połączone z nadmiernymi trudnościami albo groziłoby jednej ze stron rażącą stratą, czego strony nie przewidywały w momencie zawierania umowy. Pojawienie się pandemii zarówno w odniesieniu do rynków lokalnych jak i międzynarodowych, jest zjawiskiem, które było wręcz niemożliwe do przewidzenia, a co za tym idzie trudno będzie odnaleźć w umowach zawieranych przed tym zdarzeniem, postanowienia (klauzule) regulujące prawa i obowiązki stron w takich okolicznościach.
Ustawodawca, przewidział na taką sytuację wyjątkową regulację, wprowadzając ją do przepisów Kodeksu cywilnego w treści art. 3571 § 1 KC [klauzula rebus sic stantibus (łac., „w takim stanie rzeczy”)]. Rzeczona regulacja może znaleźć zastosowanie do wszelkich typów umów, bez względu na to, czy świadczenie które miałoby być połączone z nadmiernymi trudnościami albo groziłoby jednej ze stron rażącą stratą, ma charakter pieniężny czy też niepieniężny.
Jeżeli z powodu tzw. nadzwyczajnej zmiany stosunków spełnienie świadczenia byłoby połączone z nadmiernymi trudnościami albo groziłoby jednej ze stron rażącą stratą, czego strony nie przewidywały w momencie zawierania umowy, wówczas sąd może po rozważeniu interesów stron, zgodnie z zasadami współżycia społecznego, oznaczyć sposób wykonania zobowiązania, wysokość świadczenia lub nawet orzec o rozwiązaniu umowy. Zatem sąd na podstawie wyroku, może nie tylko ingerować w treść samej umowy, np. poprzez modyfikację warunków biznesowych określonych w umowie (w tym np. w zakresie wysokości ceny lub terminu realizacji dostawy), ale może również orzec o rozwiązaniu umowy. Sąd może w wyroku oznaczyć odmienny od pierwotnego sposób wykonania zobowiązania lub zmienić wysokość świadczenia, nie może natomiast zmienić rodzaju świadczenia.
Wydaje się, że obecna sytuacja jest „nadzwyczajną zmianą stosunków” w rozumieniu art. 3571 § 1 KC, ma bowiem charakter wyjątkowy i niezwykle rzadko spotykany. Trudno też oczekiwać od przedsiębiorców, iż mogli przewidzieć powstanie i eskalację pandemii, a w szczególności skutki regulacji prawnych wprowadzanych ad hoc oraz skutki społeczne w zaistniałej sytuacji, które bezpośrednio wpływają na otoczenie gospodarcze, a co za tym idzie również na sposób wykonywania umów. Należy jednak wyraźnie odróżnić „nadzwyczajną zmianę stosunków” od zwykłego (normalnego) ryzyka kontraktowego, które przedsiębiorcy winni brać każdorazowo pod uwagę decydując się na zawieranie umów w obrocie gospodarczym. Nie ulega wątpliwościom, że pojawienie się pandemii nie może być oceniane jako zdarzenie, które każdorazowo powinno być brane pod uwagę przy estymacji ryzyka, w bieżącym funkcjonowaniu przedsiębiorstwa.
W orzecznictwie zarówno Sądu Najwyższego, jak i sądów powszechnych dominuje pogląd, zgodnie z którym z powództwem prawno-kształtującym, strona może wystąpić, dopóki istnieje stosunek cywilnoprawny, który na skutek wyroku wydanego w oparciu o art. 3571 § 1 KC ma w zamierzeniu ulec modyfikacji. Innymi słowy, sąd nie może ingerować w treść umowy w zakresie, w jakim umowa już wygasła. Nie można bowiem kształtować stosunku zobowiązaniowego, który nie istnieje, wygasł np. skutkiem wykonania (np. poprzez zapłatę). Prezentowany jest również pogląd przeciwny, zgodnie z którym regulacja art. 3571 § 1 KC, może znaleźć zastosowanie do umów już wykonanych, jednakże z uwagi na niszowość tegoż poglądu, w kontekście działań przedsądowych, a następnie procesowych, należy go traktować z ostrożnością. Słusznym rozwiązaniem wydaje się również skierowanie wniosku o zabezpieczenie roszczenia opartego na art. 3571 § 1 KC, w którym zwrócimy się do sądu o tymczasowe uregulowanie sposobu wykonywania umowy (np. poprzez określenie wysokości/ wymiaru świadczeń), na czas trwania postępowania sądowego. Należy też pamiętać o tym, iż sąd – w omawianej sytuacji - nie jest związany żądaniem pozwu, tzn. nie można wykluczyć sytuacji, w której powód zażąda wydania wyroku rozwiązującego umowę, natomiast sąd orzeknie co do zmiany sposobu wykonania świadczenia lub co do jego wysokości. Decydując się na uwzględnienie powództwa, co do zasady, sąd w pierwszej kolejności rozważy możliwość „utrzymania” umowy, a jeżeli nie będzie to możliwe lub słuszne (np. z uwagi na zasady współżycia społecznego), wówczas w ostateczności sąd może zdecydować o jej rozwiązaniu. Nawet jeżeli przedsiębiorcy, w zawartych już umowach nie doszukają się klauzul, które mogłoby mieć zastosowanie na wypadek pandemii, to pomocnym może być posłużenie się wyżej przywołanymi przepisami kodeksowymi, które w chwili obecnej - w szerszym spojrzeniu na obrót gospodarczy – zyskały na znaczeniu.
Abstrahując od tego, z którego z wyżej zaproponowanych instrumentów ochrony prawnej skorzysta przedsiębiorca, istotnym jest to, aby podjął działania przedsądowe lub sądowe niezwłocznie, już teraz - wbrew temu co pisał Jan Kochanowski, że Polak mądry po szkodzie.